Kiedy w niedzielny wieczór (24 listopad) weszłam do studenckiego klubu Wspak pomyślałam, że trafiłam w złe miejsce. To co tam zobaczyłam można określić jako totalny chill out. Zero agresji, ludzie leniwie gibający się w rytm muzyki i radośnie skaczący.
Zobacz galerię z koncertu – autor Maciej Wadowski
Niektórzy „produkowali” się pod sceną, inni zalegli na ławkach pod ścianą i po prostu słuchali. Indios Bravos zagrali m.in. Lubię to, utwór zapowiedziany słowami: „Doczekaliśmy się hitu radiowego. Hitu z którego jesteśmy poniekąd dumni.” Poza tym utworem można było jeszcze usłyszeć Zmienne, Czego tu jeszcze chcieć, Na początku jest najłatwiej, Zabiorę cię czy Mental resolution.
Powiem szczerze, że nie do końca odnalazłam się w tych klimatach, ale na pewno było to miłe i odmienne doświadczenie w moich podróżach muzycznych. Indios na pewno zagrali bardzo dobry koncert, grali ponad dwie godziny, a po występie fani mogli spotkać się z muzykami, wymienić kilka zdań, poprosić o autograf czy wspólne zdjęcie.