Ostrze piły nie do zajechania

Zabierałam się do tej recenzji długo, jakoś było mi nie po drodze…. W końcu zgromadziłam w sobie siły i sięgnęłam po płytę zatytułowaną „Reminiscence”.

Sawblade to otwocka grupa powstała w 2008 roku. Zespół zajmuje się szeroko pojętą muzyką metalową. I muszę powiedzieć, że nieźle sobie z tym radzą. „Reminiscence” to pierwszy, debiutancki krążek podwarszawskiej kapeli, wydany ponad rok temu. Znajduje się na nim dziewięć dorodnych kawałków, w iście „diabelskim” stylu.

Zacznę może od utworu, który urzekł mnie najbardziej. Mam na myśli Believe. Początek piosenki od razu ma niezłe uderzenie, niedługo po pierwszych nutach pojawia się drapieżny głos wokalisty. Świetne melodyjne momenty, dzięki którym kawałek z łatwością wpada w ucho. Do tego lżejsze kwestie głosowe w połączeniu z growlem czyli to co czarne króliczki lubią najbardziej. Praktycznie za każdym razem, gdy słucham Believe, wciskałam „replay”. Muszę dodać, że przy tym utworze odczułam pewne porównanie do grupy Caliban. Szczególnie w tych mocniejszych momentach.

Co do Before You Leave to pochłonęła mnie gitarowa przygrywka wprowadzająca w klimat utworu. Odczuwam tu troszkę lżejszy efekt muzyczny, ale jak najbardziej trafiający w mój gust. Nie można zapomnieć także o kompozycji Arise, gdzie silna perkusyjna maść daje solidnego kopa. Przeplatanie ciężkiego, żyletkowego tonu z delikatniejszymi wstawkami daje bombowy efekt. Natomiast przy Dissapear czy This World wyczuwam lekki pociąg w stronę Mettaliki.

Panowie dają radę. Mimo, iż mieszają ze sobą wiele pogranicznych gatunków, wychodzi im to mega przyzwoicie. Krążek całkowicie mnie porwał, każdy z utworów jest na swój sposób wyjątkowy, a przy tym wciągający. Ze swojej perspektywy uważam, iż słuchacz nie ma prawa zawieść się na tym wydawnictwie.

Kłaniam się nisko wokaliście, który ze swoimi strunami głosowymi wyczynia dla mnie niewyobrażalne cuda. Choć nie lubię perkusistów, to Michał „Vuit” Sołtysik mógłby zostać moim dobrym kolegą, ponieważ wspaniale posługuje się tym szalonym zestawem bębnów i talerzy.

Jeszcze kilka słów na temat okładki. Wprowadza w mroczny, zabójczy klimat całej płyty. Lubię takie psychodeliczne obrazki. Oznacza to, że ze mną chyba jest coś nie tak.

Krótko podsumuję: świetny krążek, wszystkie utwory zapadły mi głęboko w pamięć. Wiem, iż sięgnę po nią jeszcze nie raz. Przede wszystkim czekam na kolejny koncert Sawblade w Kielcach. Mam nadzieję, że uda się chłopakom wybić na polską scenę metalową. Trzymam kciuki, ponieważ album jest dla mnie znakomitym energicznym i jednoznacznym wspomnieniem. Ostrze piły i to takiej nie do zajechania.

Fot. Maciej Ramos

21 Replies to “Ostrze piły nie do zajechania”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *