Jako pierwsza na woorowej scenie, niedługo przed godziną 21, zameldowała się pochodząca z Jasła grupa S.A.T.A.N. Panowie zaserwowali dość nielicznie zgromadzonej publiczności solidną dawkę extreme punku. Moją uwagę zwróciły szczególnie gitarowe riffy, które często przywodziły na myśl bardziej ekstremalne odmiany metalu. Na wyróżnienie zasługuje również perkusista formacji, który prawdziwie dwoił i troił się za swoim zestawem, momentami prezentując naprawdę imponującą technikę gry.
Po niespełna godzinnym występie Screaming Art Terrorizing Apathetic Nothingness przyszedł czas na koncert zespołu Satellites. Muzycy grupy zaprezentowali się od zupełnie innej strony niż ich poprzednicy. Kapela inspiruje się dokonaniami takich sław jak Ramones, Misfits, Motorhead, Dead Kennedys czy Nirvana i wpływy tych artystów było wyraźnie słychać w kawałkach, które panowie Kuba, Wojtek oraz Mery zagrali w piątkowy wieczór w Woorze.
Zobacz fotogalerię z Punxperymentu #9 – autor: Marcin Gul
Jak dla mnie był to najjaśniejszy punkt całego Punxperymentu oznaczonego cyferką 9. Utrzymane w starej, dobrej szkole punk rocka numery, duży luz muzyków, którzy swobodnie czuli się na scenie oraz naprawdę niezłe nagłośnienie to główne plusy blisko godzinnego setu Satellites.
Na sam koniec woorową estradą zawładnął Burn The Cross. Pochodząca z Jasła grupa pokazała kieleckiej publice, co to znaczy agresywna, wściekła muzyka spod znaku hardcore punku. Był to zdecydowanie najbardziej energetyczny koncert tego dnia w klubie przy Placu Wolności 1. Uwagę przykuwał szczególnie wokalista, który śpiewał nie ze sceny, lecz stojąc pod nią wśród fanów. I choć mnie osobiście twórczość Burn The Cross nie porwała to publiczność na szczęście zdawała się mieć zupełnie inne zdanie.
Podsumowując: kolejną edycję Punxperymentu można zaliczyć do udanych. Wszystkie trzy kapele udowodniły, że na swoim rzemiośle znają się doskonale i ciężko mieć jakieś zastrzeżenia do ich występów. Również nagłośnienie w piątkowy wieczór stało na wysokim poziomie. Cień na całą imprezę rzuca już tradycyjnie frekwencja. Pod sceną bawiły się pojedyncze jednostki, a do klubu dotarło jedynie kilkadziesiąt osób. Pozostaje mieć nadzieję, że na zbliżającą się wielkimi krokami, dziesiątą odsłonę Punxperymentu pofatyguje się dużo więcej fanów dobrego, punkowego grania.